Modlitwa za Dzieło Misyjne Kościoła
Jedną z ważniejszych form pomocy Misjonarzom i tym, którym oni posługują w krajach misyjnych, jest modlitwa.
Ojciec Święty Benedykt XVI w orędziu misyjnym napisał: „Rozmach misyjny był zawsze oznaką żywotności naszych Kościołów [...]. Dlatego bardzo proszę wszystkich katolików, by modlili się do Ducha Świętego o wzrost w Kościele zamiłowania do misji, głoszenia Królestwa Bożego i aby wspierali misjonarzy i misjonarki oraz wspólnoty chrześcijańskie zaangażowane na pierwszej linii w tej misji, czasem w środowiskach, gdzie panuje wrogość i prześladowanie".
Warto przypomnieć, że znane na całym świecie wspólnoty Żywego Różańca biorą początek właśnie z troski o misje. Wielka apostołka misji Paulina Jaricot (1799-1862) pragnęła uczynić rozważanie tajemnic różańcowych narzędziem współpracy misyjnej. Aby otoczyć modlitwą różańcową cały świat, zorganizowała tak zwane piętnastki, czyli grupy piętnastu osób, z których każda zobowiązywała się do odmawiania codziennie jednego dziesiątka różańca w intencji misji i do rozważania powierzonej tajemnicy różańcowej. Charakterystyczne są również różańce misyjne, bowiem każdy z jego pięciu dziesiątków wyróżniony jest innym kolorem i każdy związany jest z modlitwą za inny kontynent: zielony – za Afrykę, czerwony – za kontynent amerykański, biały – za Europę i Ojca Świętego, niebieski – za Oceanię, żółty – za Azję.
Nasze Siostry pracujące w Afryce oraz na Wschodzie zawsze podkreślają, iż w warunkach pracy misyjnej, podejmowanej z dala od ojczystego kraju; wobec sytuacji po ludzku beznadziejnej biedy, z codziennym doświadczeniem bezsilności wobec jej bezmiaru – świadomość modlitwy, która jest zanoszona w ich intencjach, umacnia wiarę, dodaje sił, przywraca nadzieję.
Modlitwa słowna
„Bądź pozdrowiony, Panie, za świadectwo Twoich misjonarzy! Ty sam natchnąłeś ich apostolskie serca, by opuściwszy na zawsze swą ziemię, rodzinę i ojczyznę udali się do tych nieznanych krain dla głoszenia Ewangelii tym, których już wcześniej uznali za braci.
Bądź pozdrowiony, Panie, za to, że podtrzymujesz ich wiarę i nadzieję w chwili siewu i przez cały czas apostolskich trudów; za to, że dałeś im wytrwałość i cierpliwość wśród zmęczenia, trudów, utrapień i różnego rodzaju cierpień.
Bądź pozdrowiony Panie, za wszystkie łaski, które spłynęły poprzez ich słowa, ich ręce i ich przykład[...]".
(Ojciec Święty Jan Paweł II)
Modlitwa serca
Będąc w Kamerunie (22 stycznia-24 lutego 2010 roku) zobaczyłam coś, czego nigdy nie widziałam nawet w swojej wyobraźni, kiedy myślałam o pracy misjonarzy na terenach misyjnych w Afryce czy na Wschodzie.
Skrawek Kamerunu, który poznałam, wzbudził we mnie nie tylko podziw nad jego pięknem i zadumę, ale także lęk i jeszcze większy szacunek dla ludzi zamieszkałych w Afryce i dla utrudzonych misjonarzy.
Niemal od pierwszych dni mego pobytu w Kamerunie zaczęły uderzać mnie sprzeczności, paradoksy natury, z którymi muszą się borykać tubylcy i misjonarze na tej czerwonej ziemi.
Afryka jest piękna, dużo w niej słońca i zieleni, ludzi prostych a jakże życzliwych i wdzięcznych – a zarazem tyle biedy i cierpienia na co dzień.
Piękno buszu, a jednocześnie jego groza, wywoływana przez żyjące tam żmije, węże i różne gady.
Piękna słoneczna pogoda i popękana od braku deszczu ziemia (przez pięć miesięcy w ciągu roku panuje susza), a co za tym idzie – większy głód i okrutna śmierć z niedożywienia w wielu rejonach.
Pora deszczu jest błogosławieństwem, a jednocześnie wraz z jej przyjściem drogi w buszu stają się nieprzejezdne, a lepianki z gliny rozpływają się.
Gdziekolwiek się jest, należy uważać na komary, ponieważ malaria gotowa, a nieleczona jest śmiertelna.
Słysząc brzęczącą muchę w domu, trzeba ją szukać tak długo, aż się ją znajdzie, zaś po znalezieniu – pozbawić ją życia, ponieważ może ona doprowadzić człowieka do poważnej choroby afrykańskiej.
Trzeba mieć wiele szczęścia, aby zdążyć napisać e-maila do kraju z miejscowości, w której jest prąd, ponieważ z oszczędności prąd jest często wyłączany.
Misjonarz wyjeżdżający do okolicznych wiosek w buszu nigdy nie wie, czy nie spotka obalonego drzewa na i tak wąskiej drodze albo czy mostek nie okaże się nieprzejezdny.
Daleko od kraju, od dobrych szpitali itd...
Nie wspomnę o krajach, w których toczą się wojny i w każdym niemal ich miejscu czyha śmierć, a misjonarz jak kokosz osłania zbolały, niewinny lud.